poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 1.

Rozdział 1.


"Peeta Mellark!" - te słowa wciąż obijają się w mojej głowie. Czuję, że tracę czucie w nogach. Wiem, że powinienem się ruszyć, wyjść z tłumu, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Wiem, że wszyscy na mnie patrzą. Podnoszę wzrok i widzę, że pokazują mnie na dużym ekranie, który wisi nad sceną. Effie patrzy na mnie w uśmiechem i zachęca mnie ręką, żebym do niej podszedł. Zerkam na Katniss. Nie patrzy na mnie. Widzę ból w jej oczach. Dziewczyna odwraca się w moją stronę i zauważam łzy, spływające po jej policzkach. To przywraca mi świadomość. Robię krok do przodu i idę, nie zatrzymując się. Delikatnie stawiam stopy, tak jakbym szedł po cienkim lodzie, obawiając się, że za chwilę pęknie. Wchodzę po niebieskich schodach i wdrapuję się na scenę. Staję obok Effie i rozglądam się. Pierwszy raz od wielu lat na naszym placu jest kompletna cisza. Osoby, które się zakładały milczą. Większość osób wbija wzrok w podłogę. Widzę wylosowaną dziewczynkę, Prim, siostrę Katniss. Gale Hawthorne trzyma ją na rękach. Jest przerażona, przytula się do niego i pociąga nosem. Ściska mnie w gardle. Mam ochotę się rozpłakać, ale powstrzymuję się. Spoglądam na Katniss i w tej samej chwili ona zerka na mnie. Czuję jak łzy napływają mi do oczu. Dziewczyna ma taką minę, jak tamtego dnia, kiedy podarowałem jej chleb. I tym razem zrobię coś dla niej. Wszyscy wiemy, że nie mam szans na Igrzyskach. Jestem synem piekarza, poza zdobieniem tortów i lepieniu bułek nie potrafię nic. Za to ona? Wyśmienita łowczyni, biegle posługuje się łukiem i nożem. Potrafi się targować, nigdy się nie poddaje. Przez cztery lata zgłaszała się po astragal, żeby tylko jej mama i siostra mogły żyć. Tyle się nacierpiała i jeszcze to? Dość tego - myślę. Zrobię wszystko, żeby z powrotem wróciła do Dystryktu, do rodziny, do przyjaciół.
- Uściśnijcie sobie dłoń. - mówi do nas Effie.
Wyciągam dłoń jako pierwszy, a Katniss waha się, czy ją uścisnąć czy nie. Jednak pośpiesznie podaje mi dłoń, a ja ściskam ją tak, żeby poczuła, że nie jest sama, że nigdy nie zostanie sama. Nie pozwolę na to.
Wtedy zauważam ruch. Wszyscy przykładają trzy palce lewej ręki do ust i podnoszą je do góry. To powoduje zamieszanie. Effie jest zmieszana i nie wie co powiedzieć. Szybko jednak wraca na ziemię i sięga po mikrofon.
- No więc. W takim razie zapraszam trybutów do Sali.
Schodzi pierwsza, a ja przepuszczam Katniss. Za nami wchodzą Strażnicy Pokoju. Wchodzimy do dużego pomieszczenia i kierujemy się do osobnych pokoi. Ściany w moim pokoju są pomarańczowe. Jak zachód słońca. Takie same jak w łazience w moim domu. Tym razem nie powstrzymuję łez. Siadam na podłodze, obejmuję rękami kolana i rozklejam się. Po niecałych dziesięciu minutach drzwi otwierają się i wchodzą moi rodzice. Tata podchodzi do mnie jako pierwszy. Siada obok mnie i przytula mnie. 
- Peeta. Chłopcze. Masz szanse. Jesteś silny, szybki, zwinny. Poradzisz sobie. - mówi cicho.
- Nie... - Odpowiadam. - Tym razem nie masz racji, tato. Nie dam rady. Nic nie jestem wart.
Widzę jak tata otwiera usta, chcąc coś powiedzieć, ale powstrzymuje się. Kładzie mi rękę na ramieniu, tak jak dziś z rana i milczy. Podchodzi do mnie mama i staje przede mną. Zerkam na nią. Ma kamienną twarz, tak jakby nie przejmowała się tym, że jej syn został wylosowany, żeby umrzeć. No tak - myślę. Czego innego można się po niej spodziewać. 
- Peeta. Tym razem Dystrykt może doczekać się zwycięzcy. Jest mądra, sprytna, na pewno da radę. Dbaj o nią chłopie. - mówi z pogardą.
Ojciec wstaje i spogląda na nią z niedowierzaniem.
- Co ty wygadujesz? Wierzysz w tę dziewczynę bardziej niż we własnego syna?! - krzyczy.
- Nie oszukujmy się, przecież oboje dobrze wiemy, kto tu ma większe szanse! - mówi mama ze złością.
Wstaję i podchodzę do okna. Czuję jakby pękało mi serce. Wiem, że moja mama ma rację, ale i tak słysząc to z jej ust wpadam w osłupienie. Nie dowierzam własnym uszom. Słyszę bowiem słowa mamy:
- Na kim Ci bardziej zależy? Na synu, który nie ma szans przeżyć, czy na córce kobiety, w której byłeś zakochany bardziej niż we mnie? 
Zapada milczenie. Odwracam się i widzę, że matka wyszła z pomieszczenia. Bez słowa pożegnania. Po prostu wyszła. Tata podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. 
- Synu, daj z siebie wszystko. Wierzę w Ciebie. Jeszcze się zobaczymy. - mówi, po czym wychodzi za mamą.
Czuję się koszmarnie. Mam wrażenie, że cały świat właśnie mi się zawalił. Czuję się tak, jakby nikt już we mnie nie wierzył. Jakbym był nikim. Nikt mnie nie potrzebuje. Przychodzą do mnie Strażnicy Pokoju i wyprowadzają mnie z budynku. Ostatni raz spoglądam na Dystrykt 12, bo wiem, że już go więcej nie zobaczę.